Dzięki inteligentnym filtrom, w które wyposażonych jest większość klientów pocztowych, spam nie jest już tak uciążliwym problemem, jak kiedyś. Jeszcze kilka lat temu skrzynki internautów zasypywały przeróżne oferty reklamowe, te rzetelne i oszukańcze. W 2014 roku spam to cały czas duży problem. Przekonuje o tym najnowszy raport SophosLabs.
Właśnie opublikowano kolejne już zestawienie 12 najbardziej spamujących krajów świata. W dobie dbałości o dane osobowe i dość rygorystycznych obostrzeń prawnych dotyczących zasypywania użytkowników sieci ofertami reklamowymi, duża część spamu to zawirusowane treści lub różnego rodzaju „phishingowe wici”, rozrzucone przez cyberprzestępców.
Pierwszy rzut oka na listę daje rodzaj ulgi: Polska wypadła poza zestawienie, lądując ostatecznie na 18 pozycji, jeśli chodzi o procentowy udział spamu znad Wisły względem ilości ogółu niechcianej poczty na świecie. W drugim rankingu, który tworzony jest w oparciu o przeliczenie spamu na osobę, jest jeszcze lepie: Polska znalazła się na 38 miejscu.
W pierwszym zestawieniu „Dirty Dozen” (ang. parszywa dwunastka) na pierwszym miejscu znalazły się Stany Zjednoczone, generując niemal jedną czwartą (24.2% światowego spamu). Na dalszych miejscach znalazły się Francja (6.7%) i Chiny (6.2%). W generowaniu ilości spamu na obywatela nieoczekiwanym zwycięzcą została Bułgaria. Tutaj przyjęto nieco nietypową metodologię, przyjmując USA za 100% spamu na osobę, natomiast pozostałe kraje prezentując jako mnożnik tej ilości. I tak Bułgaria zajęła najwyższe miejsce podium z ilością spamu na wysokości 2.1x USA, za nią znalazła się Białoruś – 1.9x USA, na trzecim miejscu natomiast znalazła się Szwajcaria (1.7x USA).
SophoLabs, które stworzyło oba zestawienia, akcentuje fakt, że z kwartału na kwartał sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie: Bułgaria, przewodząca w zestawieniu pod względem populacji, jeszcze dwanaście miesięcy temu była na miejscu 10. W drugim rankingu Francja nie była trzy i cztery kwartały temu nawet notowana, teraz wylądowała na miejscu drugim. To sygnał również dla Polski, że nie ma co spoczywać na laurach walczyć o utrzymanie się poza obiema parszywymi dwunastkami. Szczególnie że – podobnie jak w zeszłym rok – wiele wskazuje na to, że lato będzie należeć do phishingowców. Banki jeden po drugim alarmują o e-mailach, których celem jest wyłudzenie danych. Ważne jest zatem zarówno, by takiej korespondencji nie dawać wiary, ale i też, by używać różnych haseł. Bardzo dużą część działalności finansowej można dziś przenieść do internetu. Wygoda płynąca z używania tego samego hasła do banku, pośrednika płatności, sklepu internetowego i platformy wymiany walut, może grozić naszym pieniądzom, jeśli choć raz pozwolimy sobie na naiwność.