Przysłowie o tym, że „nie ma tego złego…” sprawdza się dosłownie w świecie płatności w USA. Po zeszłorocznej kradzieży danych w jednym z domów handlowych, przez którą wyciekło 40 milionów numerów kart kredytowych, proces wdrażania w Stanach Zjednoczonych kart wyposażonych w chip zdecydowanie przyspiesza.
Pomysł zastąpienia paska magnetycznego nowocześniejszą technologią sięga roku 2011, kiedy takie rozwiązanie zapowiedziały Visa i MasterCard. Większość amerykańskich banków i firm dostarczających karty kredytowe nie spieszyło się z wprowadzeniem nowinki, obawiając się nieprzystosowanej do niej infrastruktury – czyli czytników, terminali, etc. Po wspomnianym wycieku, który miał miejsce w okolicach wielkiego wyprzedażowego święta w Stanach, tzw. „Czarnego Piątku”, wątpliwości wielu firm zostały rozwiane.
Archaiczny i prosty do złamania sposób zapisu informacji na pasku magnetycznym karty ma być zastąpiony chipem EMV do końca przyszłego roku. To wtedy rozpocznie się proces wprowadzania technologii opierającej się na elektronicznym chipie i kodzie PIN – to dwanaście miesięcy przed terminem, do którego 86% instytucji finansowych w USA zobowiązało się odświeżyć system płatniczy. Dziewięć wielkich amerykańskich banków zadeklarowało, że do końca 2015 roku wymienią połowę wszystkich plastikowych nośników pieniądza. To niemal 600 milionów kart. A jest ich dużo więcej – nie wspominając o kartach wydawanych przez markety, kartach walutowych, kredytowych, etc.
Internauci wieści przyjmują w różny sposób. W znakomitej większości chip i PIN będą przyjęte ciepło, jednak nie brakuje opinii, że ta technologia nie przeszkodziłaby w przeprowadzeniu słynnego ataku. Tak czy owak, przejście Stanów Zjednoczonych na „jasną stronę mocy” jest zdecydowanie krokiem w stronę bezpieczeństwa pieniędzy Amerykanów.