Idea kradzieży polega na zabraniu ofierze łupu w taki sposób, by ta niczego nie zauważyła. Stąd, jeśli ktoś skradł naszą kartę płatniczą lub kredytową, często nie wiemy o tym od razu, a jeśli mamy pecha – dowiadujemy się dopiero przeglądając wyciągi z banku. Niezastrzeżony nośnik płatniczy może być do tego czasu wielokrotnie użyty, powodując niemałe straty. Komisja Europejska pracuje nad rozwiązaniem, które ma pomóc również tym, którzy nie zastrzegą karty.
Obecne przepisy stanowią, że poczynania złodzieja, który zdążył posłużyć się naszą kartą, mogą nas kosztować maksymalnie 150 euro (czyli, patrząc na dzisiejszy kurs euro, ponad 640 złotych). Trwają prace nad rozwiązaniem, które ewentualne straty ma zmniejszyć o całe 100 euro.Powyżej tej kwoty operacje dokonane skradzioną kartą musi na siebie wziąć wydawca karty.
Obniżenie swoistego limitu ryzyka mogłoby też oznaczać dotarcie do nas mody zza Oceanu, gdzie operatorzy biorą na siebie pełną odpowiedzialność za oszukańcze transakcje. Możliwe jest to właśnie dzięki niskim opłatom wynikającym z wykorzystania niezastrzeżonej karty.
Oczywistym jest, że pożądany scenariusz w nieszczęściu, jakim jest kradzież karty, zakłada natychmiastowe jej zastrzeżenie. Wtedy złodziej mógłby machać kawałkiem plastiku noszącym nasze nazwisko do woli. Niestety nie każdy jest świadom, że być może właśnie ktoś płaci zbliżeniowo lub w sieci jego kartą. Nowe regulacje, które według specjalistów mają szanse wejść za kilka lat, mogą nie tylko zapewnić mniejsze straty ofiarom rabunków, ale również ukrócić nieco cały proceder.