Giełdy bitcoinów okradzione

W związku z niedawnym monstrualnym wręcz wzrostem kursu bitcoina posiadanie choć jednej jednostki wirtualnego pieniądza (wartego przez chwilę nawet 900 dolarów) było pobożnym życzeniem każdego, kto o nim słyszał. Do przewidzenia były smutne tego konsekwencje. Pieniądze w swojej fizycznej formie mają rabusiów napadających na banki. Bitcoin ma hackerów.

Wahania bitpieniądza to potężne amplitudy w bardzo małych odstępach czasu, stąd na przestrzeni miesięcy majątek wynoszący 100 BTC mógł mieć wartość 13 tysięcy, 50 tysięcy lub nawet 90 tysięcy dolarów. Kursy walut nie mają jednak litości i jeśli któraś – nawet wirtualna – zbyt szybko wędruje za wysoko, niechybnie bańka pęknie, a kto nie wykaże się refleksem, będzie mógł tylko obejść się smakiem wielkiego zysku. Pamiętajcie też o tym, że z zysków z handlu kryptowalutami trzeba się rozliczać, przeczytacie o tym tutaj.

O takim wielkim zysku myśleć musieli odpowiedzialni za ataki na giełdy bitwaluty, z których jedna miała miejsce w Polsce. Bidextreme jest na drugim miejscu podium największych platform handlu bitcoinami. O szczęściu w nieszczęściu mogą mówić użytkownicy Bidextreme. Serwis został co prawda wyczyszczony z bitcoinów (i litecoinów, którymi obrót również wspierał), a straty objęły wszystkich klientów platformy, jednak właściciel Bidextreme, firma Magnus sp. z o. o. w specjalnym oświadczeniu poinformowała, że środki już są i będą w dalszym ciągu zwracane na konta użytkowników. Jest to możliwe – jak zaznaczono – dzięki wartości przedsiębiorstwa, która wielokrotnie przekracza budżet Bidextreme.

Nie ujawniono, jakie straty poniesiono wskutek cyberkradzieży. Z całą pewnością niemałe – podobne kradzieże miały miejsce jeszcze w Czechach i Chinach. Tam szkody wyniosły odpowiednio około 1 milion dolarów oraz 4.1 miliona dolarów. Szczególnie Chińczycy zdają się wierzyć w bitcoina – niedawno umożliwiono tam opłacanie kupna nieruchomości w kryptowalucie.

Czy te kradzieże wstrząsną światem? Faktem jest, że przestępstwa takie są niesamowicie trudne do wykrycia. W tej sytuacji największe plusy bitcoina stają się jego minusami: to, że w gruncie rzeczy są ciągiem zer i jedynek, nieograniczonym granicami państw i kontynentów. Bitwalucie pomóc natomiast może opinia, jaką wydał nieoczekiwanie amerykański Senat. Mimo małych zastrzeżeń dotyczących prawnych regulacji bitcoina stwierdzono, że w tej formie płatności tkwi duży potencjał ekonomiczny. Deklaracje dające nadzieję nieco ironicznie zbiegły się z doniesieniami o kradzieżach, które bezlitośnie wypunktowały minusy elektronicznego pieniądza.

Dylemat, jaki stoi przed bitcoinem wygląda następująco: by zapewnić odpowiednią ochronę, jak i stały rozwój i ekspansję kryptowaluty na nowe obszary (więcej na temat bitcoina i kryptowalut tutaj: https://cinkciarz.pl/nowosci/kryptowaluty), wirtualny pieniądz potrzebuje regulacji, o którym mówi Senat USA. Natomiast u fundamentów powstania waluty legł sprzeciw wobec układów, banków i decydentów. Bitcoin powstał, by bez udziału instytucji finansowych możliwe było wysłanie środków z Uzbekistanu do Meksyku za darmo. Poddając się usankcjonowaniu przez świat globalnych finansów (co, jak obiecują twórcy BTC, ani im się śni), bitcoin nie tylko – mówiąc wzniośle – zdradziłby własne ideały, ale i skazał się na ostracyzm Internautów, którzy uwierzyli w romantyczne przesłanki powstania cyberpieniądza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.